Kryspinów-Morawica-Brzoskwinia-mtb
d a n e w y j a z d u
39.30 km
20.00 km teren
02:01 h
Pr.śr.:19.49 km/h
Pr.max:53.20 km/h
Temperatura:8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:300 m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A6
Dzisiaj znowu teren. Do Kryspinowa lasem i potem do Morawicy polami, łącznikiem asfaltowym i dalej po trasie maratonów. W końcu udało mi się nie bez dwóch zawrotek odnaleźć łącznik do Puszczy Dulowskiej. Tyle lat i dopiero teraz, lepiej późno niż wcale. Będę dalej zgłębiał ten temat.
Jadąc przez pola już w sumie przed wjazdem w las na szczycie wzniesienia zobaczyłem przy drodze chłopaka z rowerem. Cóż w tym dziwnego. Otóż jego zachowanie wskazywało na jakiś rodzaj przypadłości psychicznej. Kręcił głową w sposób nieskoordynowany i miał wyraźne trudności z wymową. Rozmawiał z kimś przez urządzenie, które wyglądało na radio. Rower leżał oparty o porośniętą trawą miedzę na brzegu drogi gdzie przysiadł. Z odległości kilkunastu metrów usłyszałem jak chłopak mówi do urządzonka jękliwym głosem:
- Poooczej bo tu jakiś kuooolaż mnie jedzie ..-
Wówczas w odpowiedzi z głośnika odezwał się głośno i wyraźnie głos kobiety, mówiła powoli oddzielając słowa:
- To - weź - się - go - zapytaj - gdzie - jesteś ?
Głos był młody wyraźny ale tak powolny, że przy "go" mijałem rękę z urządzeniem a zaraz po "jesteś" wyjechałem już z zasięgu głosu. Nie wyglądało na to żeby siedzący w polu wykazywał jakieś specjalne zainteresowanie kontaktem ze mną raczej byłem "dziwadłem poubieranym na rower" w środku pól.
Pojechałem dalej.
No ale jak to bywa zaczynam myśleć, bo moim celem był tylko łącznik do Dulowskiej. Po osiągnięciu celu chciałem możliwie długo unikać asfaltu ale na jakieś fanaberie było już za późno. Wyglądało więc na to, że wrócę tą samą drogą i obiecałem sobie zagadnąć człowieka. Na wzniesieniu lekki ale zimny wiatr przejmująco chłodził, zbliżał się zachód słońca a moja wyobraźnia podpowiadała, że może to jakiś członek wycieczki dla niepełnosprawnych, zgubił się, pokieruję go choć na najbliższy przystanek autobusowy do wsi i ktoś go odbierze. Jadę. Wracam. Patrzę - z daleka widać jest dokładnie tam gdzie był. Zbliżam się. Rozmawia nadal z ty samym głosem. Zagaduję delikatnie, czy pomóc jakoś, czy się nie zgubił, zna drogę, mieszka tu gdzieś? Chłopak wstaje, zbliża się do mnie i po kilku sekundach obserwacji okazuje się, że, jest pijany, więcej już chyba pić nie może, jechać też nie, tak więc siedzi by ochłonąć a mieszka niedaleko wśród domostw widocznych opodal gołym okiem.
Strasznie jest przyjazny, dziarski, wylewny. Dobra ok. pomoc nie jest potrzebna. Widzę, że na upartego pewnie za chwilę da radę wsiąść na ten rower.
No cóż wygląda na to, że moje wyobrażenia na temat co jest normalne a co nie po raz kolejny legły w gruzach. Trochę alkoholu i już mamy kogoś kogo spokojnie pomyliłbym z upośledzonym psychicznie bo zupełnie jest w słowie i czynie nieskoordynowany i wykazuje wszelkie cechy po temu. Tymczasem był to nawet ponad normę porządny lokalny obywatel. Owszem upił się ale wszyscy piją (w tej okolicy) ale nie wrócił do domu robić tam zamieszanie tylko usiadł by wytrzeźwieć w polu, a że tęskno w pijanym widzie mu było to zadzwonił do żony by ją po swojemu uspokoić rozmową. Dzieci i żona w domu wódka na zewnątrz. Trafiłem więc na jednego z bardziej kulturalnych tubylców a zastraszający przejaw dla mnie pewnej lokalnej normy społecznej okazał się być ponadprzeciętnym przejawem dojrzałości.
Kategoria 2011 Kross Level A6