Babice-Bolęcin-Trzebinia-Olkusz-Ogrodzieniec-PilicaK.-Olkusz-Krk
d a n e w y j a z d u
169.90 km
1.00 km teren
07:09 h
Pr.śr.:23.76 km/h
Pr.max:65.10 km/h
Temperatura:7.0
HR max:156 ( 87%)
HR avg:134 ( 74%)
Podjazdy:1440 m
Kalorie: 4935 kcal
Rower:Merida 904
data startu 13.05.2012 12:55
tętno śr. 134 ud/min
tętno max 156 ud/min
w strefie 06:57:05
poniżej 00:10:57
powyżej 00:00:58
kcal 4935
07:16:39
07:44:55
Wyjechałem guzdrając się dopiero tuż przed 13.00. Na niebie kumulusy z przedpołudnia, kiedy wyglądało to na lotną pogodę przemieniły się w ciężkie nawisy ciemniejące na niebie. Nieraz z takiej pogody wynikało kilka zaledwie minut niegroźnego deszczyku tak więc postanowiłem za bardzo się nie przejmować i jechałem. Niestety wiatr był w nieco z północy ale głównie w twarz i do Babic w ogóle się ciężko jechało. Pomyślałem, że pewnie podjazd mnie tam rozgrzeje a już miejscami lekko pokapało. Jak dojechałem do Trzebini zaczęło lać na całego. Na szczęście był podjazd. Z małymi przerwami lało aż za Olkusz ale jak już tutaj się doturlałem to jechałem dalej. Chwila wątpliwości nastąpiła w Olkuszu. Postanowiłem jednak się nie poddawać i pojechałem na Klucze. Dalej lało i przestało w sumie dopiero przy Ogrodzieńcu. Tam stanąłem na pajdę chleba bo jednak czas gonił a miałem plan wstąpić do Artka i Marka. Jednak miało być inaczej. W Pilicy stwierdziłem brak części rzeczy i zacząłem się wracać przeglądając po drodze na zjazdach z tamtej strony lewą stronę drogi, pewne fragmenty jechałem nawet poboczem. Oczywiście nic nie znalazłem jednak powrót aż za Ogrodzieniec spowodował, że cały plan odwiedzin spalił na panewce. W końcu zadzwoniłem do domu i okazało się, że niczego nie zgubiłem bo nie wziąłem wcale! Stałem w lekkiej konsternacji bo nie wiedziałem czy cieszyć się, że jestem o kilka stówek do przodu, czy wściekać na siebie o głupie efekty pośpiechu na wyjściu. Tymczasem w sumie stanąłem bo zadzwoniłem, by powiedzieć, że jestem daleko i będę późno. Licznik pokazywał 114km a było już dobrze po 18:00 a ja jeszcze przed Kluczami. Postanowiłem za wiele nie kombinować tylko najszybszą drogą czyli Olkuską wracać. Wiatr miałem w plecy, co prawda zgubiłem rytm zupełnie, sporo też jechałem depcząc więc teraz wiele już nie dało się zwojować ale w miarę szybko dojechałem przed Las Wolski gdzie z pewnym dylematem skierowałem się na najkrótszy powrót czyli podjazd pod zoo. Po 160km podjazd w tlenie na już słabych nogach wyszedł w 10'01". Na wyjeździe Polar wyznaczył dość ciekawe strefy 122-152 a puls spoczynkowy rano był gdzieś 58-61 więc nie całkiem najgorzej. Dawno już nie jeździłem dłuższych tras więc było ciężko, zresztą warunki nie pomagały. Z dziwnych spraw polar pokazuje o >5km/h niższą maks niż gps co jest mocno dziwne.
Kategoria 2012 Merida 904, 2012 wytrzymałość