2013 Scandia Kraków - medio
d a n e w y j a z d u
68.00 km
20.00 km teren
03:30 h
Pr.śr.:19.43 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:780 m
Kalorie: kcal
Rower:Kross Level A6
2013 Scandia Kraków - medio
data startu 18.05.2013 11:10
pogoda słonecznie
temperatura 21 °C
opis Scandia w Krakowie. Niestety jest to ostatni cykl, który jeszcze nasze miasto odwiedza. Przy wszystkich więc widocznych mankamentach, które zależą w dużej mierze od punktu widzenia konkretnego uczestnika, nadal jest to ten jedyny start w Krakowie i mieszkając tutaj, jeżdżąc na rowerze, sądząc nawet bardzo subiektywnie, że się próbuje robić to dla kondycji trzeba tu ten start pojechać bo to jedyna okazja żeby się sprawdzić. Trochę w tym sezonie się mi to nie układa. Otóż jesienią kolejne próby rozruszania Marzeny doprowadziły do odkrycia, że być może to bieganie jest drogą wyjścia z sytuacji, w której jak dla większości naszego społeczeństwa ruch fizyczny jest trudnym tematem. Jaki to ma związek z marnym czasem na Scandi w tym roku? Ma i to taki, że pełniąc rolę pomocniczą i zapewniając wsparcie również zacząłem coś tam biegać. Jesienią i zimą to było raz w tygodniu a i to z przerwami na infekcje a potem okazało się, że skoro biegnę sobie bez większych trudności 10km to może wystartowałbym w czymś bardziej ambitnym. Były więc półmaraton a potem maraton w Krakowie. Wszystko to wskoczyło w treningi i popsuło ich rytm zupełnie zwłaszcza maraton. O ile sam maraton w sobie nie uznał bym za jakiś problem to trudności z regeneracją po nim zmieniają postać rzeczy. Bo jak można dobrze trenować, startować i regenerować się jeśli sypia się mało, lub nieregularnie a po wysiłkach jest trudność by działać w jakimś zdrowym rytmie. No ale sam sobie jestem winien tak więc pojechałem w imprezie mając zaledwie 1,4kkm przejechane i ok 170km przebiegnięte. Wiedziałem, że będzie gorzej, może nie tak znowu wiele ale musi być i to nawet jeśli bieganie wspiera wydolność bardziej niż inne sporty. Scandia rozpakowałą się na Błoniach z rozmachem i o ile system startu można uznać za dość dobry o tyle rozplanowanie trasy, jak wszyscy chyba chyba w Krakowie zdają sobie z tego sprawę, pozostawia sporo do życzenia. Problemem jest specyfika miasta z dużą liczbą startujących, połączona z typowym składem uczestników Scandi nastawionych na niewymagający profil wysokościowy. Tłumacząc z polskiego na nasze oznacza to, że nie można puścić trasy z podjazdami w Wolskim tak by wyszło nazbyt dużo podjazdów, przez to zawęża się możliwość dokonania selekcji na początku trasy i stąd korek. Nie ma podjazdów więc na pierwszym wszyscy zbijają się w wielki korek i tak też było. Takiego korka nigdy jeszcze tam nie widziałem tj. na żadnym starcie w Krakowie i chyba w ogóle na żadnym starcie. Alternatywą byłoby zwiększenie chyba o 30% przewyższeń dla dystansu mini i odpowiednio dla pozostałych. Początek szedł niestety wolno i na pierwszym pomiarze czasu miałem 380 poz. nic zresztą dziwnego skoro z tyłu rzekłbym do 300 miejsca generalnie podjazdy prowadzono więc na singlu w Wolskim wyszła mi kilkuminutowa strata czasu i prawie brak możliwości wyprzedzania za to wszystko co tam udało się zyskać to chyba dzięki właśnie bieganiu i to bokiem. Po Wolskim nastąpiło odkorkowanie się trasy zupełnie i odtąd każdy mógł jechać swoim rytmem a rytm ten był dziwaczny. Miałem ten mały problem, że błędna regulacja pozbawiła mnie trzech najszybszych biegów ale jeszcze na tym etapie z jazdą pod wiatr nie dało się tego zobaczyć. Dziwaczny rytm był natomiast wokół, praktycznie bowiem wszyscy jechali dużo szybciej na płaskim niż podjazdy. Byłem jednak na tyłach i póki co wyprzedzałem z wolna na płaskich odcinka i zdecydowanie na podjazdach. Potem, sądzę, że gdzieś za Brzoskwinką gdzie dogoniłem Leszka i na podjeździe odzyskałem sporo pozycji trafiłem pomiędzy ludzi nieco szybszych, sytuacja ukazała mi się z całą wyrazistością. Doganiałem i wyprzedzałem otoczenie wolniej bo o ile podjazdy młynkowano lub pchano o tyle na zjazdach większość dość gabarytowej klienteli Scandii parła niesiona grawitacją ostro w dół a ponieważ podjazdów było jak na lekarstwo wspinanie po pozycjach się na nielicznych szło z wolna. Sam sobie jestem winien jak to się mówi a moje przewinienia wyliczę dobitnie na koniec. Cieszę się z tego, że impreza jest, że choć tyle ma podjazdów, cieszył bym się z każdego kolejnego bo było by ciekawiej. Nawet jeśli puściliby potem zjazdy łatwiejszymi ścieżkami by zmniejszyć ryzyko dla uczestników, co jak sądzę po tym jak wolno zjeżdżano, byłoby dobrym wyborem to i tak uczyniono by trasę ciekawszą. Na sam koniec gdy wjechałem na Błoniach ostro chwilę po wyprzedzeniu trzech innych finiszujących złapałem gumę jednak na moje szczęście powietrze zeszło gdy przekraczałem bramki tak więc miałem szczęście bo gdyby tak meta była np. w dalszej części Błoń finisz byłbym miał z buta. Co do moich własnych przewinień to: bezpośrednio po maratonie należało zrobić cały tydzień zupełnego odpoczynku, usystematyzować i to już wcześniej harmonogram dnia, uważniej przyjrzeć się rowerowi tak bym jednak mógł kręcić szybciej niż do 30 w terenie i 35km/h na szosie, no i zrobić porządnie bazę czyli patrz punkt drugi. Udział w tej imprezie pomimo wszystko ucieszył mnie a wynik i reszta to w zasadzie godne rozważań ale w gruncie rzeczy tylko szczegóły wobec możliwości rywalizacji tego pięknego dnia.
Kategoria .Starty, wyścigi, rajdy, 2013 Kross Level A6