Pętla wokół Tatr
d a n e w y j a z d u
214.10 km
0.00 km teren
08:45 h
Pr.śr.:24.47 km/h
Pr.max:65.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2510 m
Kalorie: 5915 kcal
Rower:Merida 904
Pętla wokół Tatr
data startu 23.08.2012 08:52
czas jazdy 08:45:27
prędkość śr. 24,4 km/h
prędkość max 65 km/h
tętno śr. 129 ud/min
tętno max 160 ud/min
w strefie 07:48:19
poniżej 00:43:53
powyżej 00:13:15
kcal 5915
typ podłoża asfalt
pogoda słonecznie
temperatura 25 °C
opis Z Leszkiem i Kacprem spotkaliśmy się przy Kościuszki. Zapakowaliśmy Leszka rower i pojechaliśmy w kierunku na Chochołów. Zaparkowaliśmy, zapakowaliśmy się, gruntownie sprawdziliśmy czy wszystko mamy. Szczególnie rozparcelowanie zapasu dętek upilnowałem. Po Słowackiej stronie jechaliśmy na początku na żywioł no i przegapiłem skręt przez co pojechaliśmy główną trasą. Potem korzystając z tego, że Kacper złapał gumę (20km) a potem drugą (40km winny okazał się wyszukany przez Leszka stalowy kolec) sprawdziłem sobie jeszcze raz drogę na gps i reszta odbyła się już bez niespodzianek. Początkowo niepotrzebnie podkręcałem na zjazdach, oraz gdy skończyła się im woda chciałem szybciej dociągnąć przy bocznym wietrze do Liptowskiego Hradoka. Ogólnie to tempo na podjazdach mieliśmy dobre ale nie jakieś szybkie więc przeciętna wyszła taka jaka jest. Tą trasę lubię ze względu na kontrast wysokich gór wyrastających jakby z zupełnie płaskiego terenu jak to wygląda na Słowacji. Piękne zjazdy w słońcu, zakręcone wspaniałe serpentyny, lasy iglaste stojące szpalerem wzdłuż drogi. Wysoko niemal jakby nad głową wiszące wysoko skały Tatr. Po prawej daleko aż niemal po horyzont rozprzestrzeniająca się równina. Takie widoki i realne możliwości naszej grupy zachęcały do umiarkowanego tempa. Bałem się o Kacpra, najmłodszego z naszej grupki, który na pewno do 100km mógłby nas nieźle pogonić ciągnąc bardzo mocno tylko co byłoby po 100km ? oto jest pytanie. Na szczęście, a może też dzięki umiarkowanemu tempu Kacpra nie odcięło, Leszek walczył dzielnie jak zawsze na podjazdach a na zjazdach niosło ich obu niesamowicie. Na podjazdach próbowałem przywrócić jakiś równy rytm jazdy i tak w dobrej kondycji przejechaliśmy całość zatrzymując się kilkakrotnie na stacjach i dwa razy przy marketach. Kiedy osiągnęliśmy Strbskie nadzieja na objechanie zamieniła się w niemal pewność no i po długich relaksujących zjazdach zaczęliśmy wspinaczkę w kierunku granicy. Leszek zasuwał choć zaczął widzieć szklankę w połowie pustą i chyba jak za Łysą zobaczył po chwili podjazdu jakie wywijane serpentyny już podjechliśmy a wcale nie były gorsze od tego co wcześniej zaczęliśmy rozmowę na temat licznie wożonych koni na tą i na tamtą stronę. Przy pogawędce na temat po co te zwierzęta wożą tam i spowrotem podjazd gdzieś się zawieruszył i został zjazd. Przy drodze pokiwałem jakiejś dziewczynie na kolarce a Ta za chwilę dogoniła nas na zjeździe gdzie się obijaliśmy. Podgoniłem za nią na najbliżyszym podjeździe przed Zakopanem ucięliśmy sobie pogawędkę na temat startów, wyścigów treningu i ogólnie rowerowania. Ładnie ciągnęła a pod górkę, z chłopakami jechałem na tętnie ok 130-140 a tu z dziewczyną ok ponad 150 a więc już ponad progiem. Chciałem się upewnić i ku mojemu pocieszeniu okazało się, że ma wyższe o 10. Przed zjazdem już na opłotkach miasta stanąłem by poczekać na moich bo zostali trochę w tyle. Przy zapadającym zmroku przeciągnęliśmy przez ruchliwe miasto i pozostał długi szybki dojazd na Chochołów. Na miejscu zapanowała ogólna radość, mozolne przebieranie się, przepakowanie, składanie rzeczy, montowanie rowerków, wizyta w sklepie i jak zawsze po solidnej trasie relaksujący powrót autem w nocnej aurze. 118/148
&feature=plcp
Kategoria 2012 Merida 904, 2012 wytrzymałość, Kacper, Leszek, .Filmowe relacje
komentarze