jacekddd prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w kategorii

.Filmowe relacje

Dystans całkowity:4114.59 km (w terenie 629.20 km; 15.29%)
Czas w ruchu:186:23
Średnia prędkość:22.56 km/h
Maksymalna prędkość:81.36 km/h
Suma podjazdów:25501 m
Maks. tętno maksymalne:164 (93 %)
Maks. tętno średnie:144 (81 %)
Suma kalorii:24656 kcal
Liczba aktywności:53
Średnio na aktywność:79.13 km i 3h 31m
Więcej statystyk

Sołtysi Dział-Trzebunia-Lachówka-Tokarnia-Osielec-Zubrzyca Górna-przełęcz Krowiarki-Zawoja-Makowska Góra-Jachówka-Bieńkówka-Sołtysi Dział

  d a n e w y j a z d u 100.40 km 3.00 km teren 06:03 h Pr.śr.:16.60 km/h Pr.max:60.60 km/h Temperatura:0.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:1830 m Kalorie: kcal Rower:Kross Level A6
Sobota, 26 listopada 2011 | dodano: 26.11.2011

Cała trasa to:
Sołtysi Dział-Trzebunia-Lachówka-Tokarnia-Łętownia-Osielec-Bystra-Sidzina Wielka- Zubrzyca Górna-przełęcz Krowiarki-Zawoja-Makowska Góra-Jachówka-Bieńkówka-Sołtysi Dział

W tygodniu zacząłem napomykać Leszkowi o trasie w sobotę. Leszek lubi góry więc z początku mu się idea spodobała. Kiedy jednak wyklikałem trasę i w posłałem mu ją mailem przestała mu się podobać. Ostatecznie w sobotę rano przedzwonił rezygnując. W sumie zimno, lekka mrzawka, no i zasadzie nie miał skompletowanych ciuchów na jazdę w tych warunkach. Z rowerowania jakoś też nie znalazłem nikogo kto by się wyraźnie zadeklarował i pojechałem sam. Plan był wystartować autem o 8:00 a przed 9:00 z Harbutowic wyruszyć na rowerze. Niestety auto w piątek się zbuntowało i choć mi to było wybitnie nie na rękę musiałem przynajmniej podjąć próbę odstawienia go do mechanika. Udało się ale spowodowało to stratę ponad 1h w rezultacie wyruszyłem na trasę o 10:00.
Na początku wyglądało to niezbyt ciekawie. Podjazd na Sołtysi Dział był w zasadzie oblodzony. Cienka warstwa pokrywała asfalt miejscami tam gdzie dotarł ciepły wiatr asfalt był mokry. Im wyżej wspinałem się tym było cieplej. Inwersja. Czyi na górze cieplej niż na dole, czyżby halny zawiewał lekko? W każdy razie im wyżej było tym cieplej, wietrzniej i sucho i to się powtarzało na tej trasie wszędzie na każdej przełęczy, znaczny wzniesieniu. Masy powietrza odpychały mgliste opadowe powietrze na północ. Zjazd do Bieńkówki i Tokarni zapewnił mi błotną maseczkę potem było już znacznie lepiej. Ostrą próbą był podjazd z Trzebuni do Więciórki przez Dział. Jacyś chłopcy nakierowali mnie na właściwy z polnych podjazdów i na zmianę jadąc i podchodząc na zlodzeniach parłem w górę w zimowej temperaturze i lodowatej scenerii. Ten podajazd wsiadałem i omal nie spadałem z roweru kilka razy. Końcówka zrobiła się sucha i po krótkim zastanowieniu z Działu na Lachówkę przez jakieś gospodarstwa zjechałem do Więciórki i Tokarni gdzie przy drodze dostrzegłem człowieka z myjką ciśnieniową i opłykałem gogle. Odcinek przez Tokarnię, Łętownię i podjazd na wzniesienia przed Osielcem to była jazda w błotnej mazi wynikłej z jakichś robót drogowych. Przed Osielcem twardy podjazd i zjazd z widokiem na kamioniołom po drugiej stronie doliny. Potem przez Bystrą gdzie pojawiać się zaczęły widoczki charakterystyczne dla pogórza, które tak lubię. Zrobiło się też prawie całkiem sucho choć nieco chłodniej. Stopniowo też coraz bardziej stromo na podjeździe i wreszcie dotarłem do zupełnie pustej Zubrzycy. Wiatr zrobił swoje i praktycznie przez całą miejscowość jadąc nie widziałem żadnych pieszych. Powolutku z uporem gramoliłem się na Krowiarki. Przy drodze w rowach widać było, że już by tu królowała zima gdyby nie ciepły wiatr ale tam gdzie nie dotarł asfalt się szklił a w rowach leżał lód. Na parkingu przed Krowiarkami turyści omawiający wycieczkę a na górze pusto i wszystko pozamykane a miałem delikatną nadzieję na dolewkę gorącej wody do kamela ale nic to. Pozapinałem się tylko dokładnie i hulaj dusza zjazd przez Zawoję. Pędząc w dół zaczynam wiercić się na sidełku, jedzie mi się dobrze siła jeszcze jest mogę cisnąć nawet strome fragmenty na średniej tarczy więc chętnie odbiłbym w Skawicy na Suchą Górę by zahaczyć o Juszczyńskie Polany jednak zachodzące pięknie na błękitnym niebie za mymi plecami słońce wyraźnie pokazuje, że ta część trasy z przyczyny porannych przesunięć czasowy musi pójść w niepamięć. Z wielkim żalem przelatuję obaj skrętu i zmierzam na Maków Podhalański. Tam przez ryneczek na Makowską Górę, na samej końcówce mówię sobię nie ma co i wrzucam młynek. Ponieważ jest już po zachodzi słońca zjazd do Jachówki jest zmarnowany. Spodziewam się a nie widzę tego wyraźnie, że nawierzchnia miejscami może być zlodzona a zjazd jest ostrymi najeżony zakrętami po zawrotki prawie. W Jachówce ogarniać mnie zaczynają ciemności. Na całą drogę miałem niespełna półtoralitra izotoniku i dwa małe kawałki ciasta. Plany na obiad w karczmie w Zawoji przekreślił obsuw czasowy i w Bieńkówce na chwilę staję by zjeść jakiegoś małego batonika. W sumie to już musztarda po obiedzie ale przy okazji przestwiam latarkę na full power i jadąc z pięknym snopem światła ruszam na ostatni podjazd. Na Sołtysim Dziale przystaję na małę foto i krótki filmik ale bez wielkich nadziej, że coś będzie widać po czym z duszą a ramieniu zaczynam zjazd. Cały czas hamuję nie dopuszczając do większych prędkości i pomimo tego tył co chwila łapie uślizg. Sam co jakiś moment na prostych wprowadzam tył w kontrolowany uślizg by wybadać czy to lód czy tylko wilgoć. Za dnia warstewka lodu była pięknie przezroczysta i asfalt na odległość wyglądał w porządku ale z bliska prawda wychodziła na jaw. Okazuje się, że na górze było suchutko, musiało być skoro przy takich nachyleniach jakie tam są nie zaliczyłem upadku natomiast kiedy zorientowałem się, że dojechałem do miejsca gdzie pozostawiłem auto i próbowałem zahamować okazało się, że nici z tego. Gruba warstwa lodu i zerowa kontrola. Żeby zatrzymać się potrzebowałem jakichś dwudziestu metrów. Uff wypad, lajtowe włóczenie się po górach, włóczęga czy co to było zakończona cało i zdrowo a było parę okazji by przynajmniej konkretnie spotkać się matką ziemią. W lodowatym wietrze, pakuję rower na dach, sprzęt do wnętrza i .. jeszcze 5 min. nadmuchu bo wszystko zaparowane i nic nie widać. Nie miałem zapału na kluczenie przez Radziszów więc tylko sruu na Zakopiankę, obwodnicę i za chwilę jestem w domu.





Kategoria 2011 Kross Level A6, 2011 wytrzymałość, .Filmowe relacje

Tyniec-Skawina-Radziszów-Biertowice-Harbutowice-Sołtysi Dział-Bieńkówka-Trzebunia

  d a n e w y j a z d u 101.80 km 0.00 km teren 04:33 h Pr.śr.:22.37 km/h Pr.max:64.90 km/h Temperatura:0.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:970 m Kalorie: kcal Rower:Romet Sport
Sobota, 19 listopada 2011 | dodano: 19.11.2011

data startu 19.11.2011 11:40
Jak to zawsze w sobotę zacząłem mieć wątpliwości gdzie jechać i co w ogóle robić. Na rowerowaniu Krzysiek proponował jakieś jeżdżenie tylko perspektywa przyjechania na Błonia by tam dopiero zacząć rozważania gdzie jechać nie wydawała mi się kusząca. Próbowałem wciągnąć Lesława w plan ale widać było, że ma trudności wyrwać się z domu. W końcu pozostały mi opcje: jechać gdzieś w teren, jechać autem i spróbować zaliczyć to co proponowałem na forum lub jechać szosą i zobaczyć na co będę miał humor. W rezultacie wyjechałem 11:40 i po dotarciu do Tyńca przez tor uznałem, że jadę i zobaczymy co będzie. Jechałem sobie lekko z uwagą na dłonie i stopy żeby nie przemarznąć a źle to wyglądało. Pierwsze odczucia szczypania w palce u rąk poczułem już na podjeździe w Tyńcu. Co jakiś czas więc zdejmowałem dłonie z kierownicy i ogólnie próbowałem utrzymać ciepło. Tuż za Skawiną zobaczyłem nadjeżdżającego z naprzeciwka Marcina, zawołałem na Niego On na mnie, stanęliśmy i chwile porozmawiali. Kręcił trening jakieś 50km, jechał mtb, odradzał mi trasę ok 100km, mówiąc żeby z tym poczekać do stycznia co najmniej. Planował wkrótce głównie trenażer narzekając na jakość takiego treningu, ja sobie ponarzekałem na stacjonarkę no i tak pojechaliśmy w swoje strony. Po cichu liczyłem na mały ruch ale nic z tego, trochę miałem wątpliwości w którym miejscu mam zjechać z głównej drogi w Harbutowicach ale okazało się, że jest to tak charakterystyczne miejsce, że nie miałem wątpliwości. Wkrótce przede mną, pomimo niskiej podstawy chmur okalającej okoliczne szczyty wzniesień zaczęły malować się coraz bardziej obiecujące widoki bo dolinka, którą poruszałem się w górę wcinała się coraz głębiej w masyw przede mną. Wreszcie zaczął się właściwy podjazd przez las i ku mojemu zaskoczeniu okazał się być znacznie bardziej wymagający niż od Bieńkówki. Jechałem na Sołtysi Dział w tym sezonie pierwszy raz od południa i tam w sumie takie miejsce gdzie lekkie zaciąganie korby wystarczało było krótkie. Tu najpierw wstałem, potem huśtanie kierownicą, potem wyrzucanie roweru w przód i tak dodawałem do piruetu na drodze wszystko co umiem na szosie, wreszcie zaciąganie korby a gdy to nie wystarczyło o zgrozo! zacząłem jechać zygzakiem. Płuca były już za mną na dole gdzieś na asfalcie, plecy trzeszczały, łańcuch błagał o litość ale się zaparłem, musiałem to wyjechać, nie mogłem stanąć (najlżejsze przełożenie u mnie to 40x21 na starych 27' czyli oponki 28obecnie dla mnie są trochę małe i używam 32). Nie wiem ile tam jest % tego nachylenia ale nigdzie koło Krk nie ma czegoś takiego. Każdy nawet najlepszy podjazd musi się kiedyś skończyć. Wyjechałem. Szybciutki filmik i gazem na dół. Potem w lewo żeby zaliczyć kolejną przełęcz ale po drodze zerkałem ciekawie na wszystkie poważniejsze asfaltówki na południe żeby wypatrzyć czy coś by dało szansę na realizację planu opisanego na forum czyli Więciórkę, w prawo na Tokarnię, Skomielną, Bogdanówkę, Żarnówkę, bez wjazdu do centrum Makowa na Jachówkę no i w prawo na Bieńkówkę i znowu przez Sołtysi Dział. Po drodze zobaczyłem, że w przydrożnych rowach, w potokach a nawet w niektórych miejscach na asfalcie jest już miejscami lód. Ogólnie miałem trudności ze swobodnym oddychaniem pomimo kominiarki więc musiało być w okolicach zera. Zaliczyłem podjazd, zjechałem go do Trzebuni i od razu zaliczyłem z drugiej strony. Zjechałem do Bieńkówki gdzie przed rozjazdem coś skubnąłem w sklepie, doubrałem drugą parę skarpet co okazało się być genialnym posunięciem. Stwierdziłem ponadto przy zdejmowaniu i zakładaniu zimowych rękawic motocyklowych, że w środku są wilgotne co podsunęło mi myśl następującą: otóż tak ciężko dobrać rękawice na rower bo nie tylko jedziemy wieje i chłodzi nas ale mamy fazy sporego wysiłku kiedy nadmiar ciepła prowadzi do gromadzenia się wody. Potrzebne więc będą jakieś rękawiczki dostosowane do warunków ekstremalnych np. góry i zima plus ruch, muszę zbadać ten temat. Tak jak przypuszczałem podjazd na Sołtysi dział z tej strony jako całość był dużo łatwiejszy a poza tym nabrałem potem jakiegoś sensownego rytmu i nagle przeszło mi wyziębienie palców stóp i dłoni. Stopy do końca pozostały ciepłe, dłonie zmarzły znowu gdzieś od Skawiny. Zużyłem jakiś litr izotoniku ostatnie 30km nic już nie miałem, ogólnie kondycji jest mało, jest jeszcze trochę wytrzymałości ale tempa już nie ma co nie znaczy, że nie można pojechać przyzwoitej trasy. Obym tylko nie odchorował tego. Mam nadzieję, że nie.




Kategoria 2011 Romet Sport, 2011 wytrzymałość, .Filmowe relacje

Las Wolski-Cholerzyn-Kleszczów-Puszcza Dulowska-Las Podgórze-Zamek Lipowiec-powrót

  d a n e w y j a z d u 123.10 km 85.00 km teren 06:45 h Pr.śr.:18.24 km/h Pr.max:52.10 km/h Temperatura:15.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:1020 m Kalorie: kcal Rower:Kross Level A6
Sobota, 5 listopada 2011 | dodano: 05.11.2011

data startu 05.11.2011 09:50
Piękny był dzisiaj dzień. Wybraliśmy się umawiając poprzez forum rowerowanie.pl na trasę przez lasy i pola z Luzakiem i Kresowiakiem. Przejechaliśmy przy tym fragmenty, które powstrzymały mnie poprzedni razem. Zwyczajnie w najgorszych miejscach okazało się, że bokiem można znaleźć ścieżkę i jakoś przejść i tam gdzie woda z błotem i tam gdzie zwalone drzewa. Nieco było za ciepło dzisiaj ale cóż piękna pogoda więc nie ma się czemu dziwić. Celem był Lipowiec. Luzak parł na podjazdach jak wycinak no i potem osłabł zupełnie. Zresztą na koniec wszyscy jechaliśmy już uspokojeni. Jedna z najlepszych tras w tym sezonie. Duża część dnia w ruchu w pięknych okolicach. Pierwszy track zaczyna się dopiero spod Zoo.






Kategoria 2011 Kross Level A6, 2011 wytrzymałość, .Filmowe relacje, Luzak, Kresowiak

Pychowice ustawka

  d a n e w y j a z d u 41.70 km 23.00 km teren 02:30 h Pr.śr.:16.68 km/h Pr.max:44.70 km/h Temperatura:12.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:170 m Kalorie: kcal Rower:Kross Level A6
Sobota, 29 października 2011 | dodano: 29.10.2011

data startu 29.10.2011 09:51
Ustawka w Pychowicach zorganizowana przez Macia z www. rowerowanie.pl. Wsparcie organizacyjne otrzymał również od osób z "rowerowania", czyli od Zielonych. Ustawka to ma być taki spontan. Kiedy nieco spóźniony przybyłem na miejsce okazało się, że ludzie się wycieczkują po okolicy. Wkrótce pierwsza grupka, która poprawiała widocznie coś na trasie powróciła a w chwilę potem przyjechała ekipa kilkunastu osób i zrobiło ok. 30-40 ludzi. Wkrótce jednak okazało się, że to tylko podwiezienie jednego czy dwóch startujących i w końcu po krótkich przekomarzaniach, z jakich wynikało, że sporo osób lubi pracę organizacyjną zapisaliśmy kto i co. Oczywiście takich zapominalskich jak ja było więcej i numerki były może 2-3 tak więc osoby zanotowano po wyglądzie i nicku lub danych. Trochę na tym zeszło no i oczywiście wystygłem. Wreszcie pojechaliśmy na start, który znajdował się kilkaset metrów przez właściwym początkiem okrążenia i zarazem przyszło metą. Start i jedziemy. Oczywiście czołówka wyrwała a ja chwilę jechałem przed Marcinem i Versusem ale to nie był mój rytm oni w innym tempie podjeżdżają i zjeżdżają niż ja. Próbując trzymać tą pozycję spaliłem tyle, że dopiero pod koniec poczułem, że wpadam w rytm i nabieram na powrót tempa co oczywiście było za późno. W efekcie czego przed końcem pierwszego kółka i prawie całe drugie byłem w stanie bliskim spadnięcia z roweru. Na początku trzeciego kółka tracąc kilkanaście sekund do Marcina zacząłem jechać w miarę normalnie. No to małe podsumowanie. Mając na uwadze moje absencje rowerowe i trudności ze spaniem przy kompletnie rozwalonym programie tygodnia wyprzedzili mnie wszyscy, którzy musieli mnie wyprzedzić. Tak ma być i jest w porządku. Skoro zdrowie z ledwością pozwala mi pojeździć o tej porze roku na zewnątrz no to czego się spodziewać. Impreza wypadła fajnie, szkoda, że więcej osób się na nią nie pisze. Błota jak wiadomo nie ma nigdzie wcale, nie cały czas jest słonecznie ale opady mamy rzadkie tradycyjnie jak na jesieni i wszędzie jest sucho. Można jeździć, ścigać się coś tam powalczyć ze samym sobą. Mnie się podobało. Buli na 10 sek przed wjazdem na ostatnie kółko zafasował mi dubla w pięknym stylu przelatując obok jak rozpędzona lokomotywa. Nie próbowałem się bronić przed tym dublem choć Go widziałem, że się zbliża bo nie chciałem się spompować mając złudną nadzieję, że dojdę jeszcze Versusa co oczywiście było bzdurą bo On trzymał swój równy rytm do końca.
Nie trzeba wczoraj było jechać tego treningu a zrobić zaprawkę tylko, no ale nie chciałem marnować dnia.





Kategoria .Starty, wyścigi, rajdy, 2011 Kross Level A6, .Filmowe relacje, Marcin, Versus

Trasa Rudno - puszcza Dulowska - Zamek Lipowiec

  d a n e w y j a z d u 91.20 km 72.00 km teren 05:05 h Pr.śr.:17.94 km/h Pr.max:54.90 km/h Temperatura:7.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:940 m Kalorie: kcal Rower:Kross Level A6
Sobota, 22 października 2011 | dodano: 22.10.2011

data startu 22.10.2011 11:15
Po wcześniejszych próbach rozpoznania drogi przez Puszczę Dulowską dzisiaj się wyprawiłem na dalszą traskę. Najpierw polami i łącznikiem asfaltowym do puszczy potem lasem i przez Nieporaz oraz las Podgórze. W tamtym kierunku nie znalazłem drogi i wyjechałem na główną Bolęcin-Wygiełzów ale w powrotną udało się. W pewnym momencie rozpoznałem nawet fragmenty trasy z zeszłorocznego objazdu. Nakręciłem tam trochę filmu żeby łatwiej rozpoznać kiedyś tą trasę.




Kategoria 2011 Kross Level A6, 2011 wytrzymałość, .Filmowe relacje

Las Wolski i okolica

  d a n e w y j a z d u 12.30 km 10.00 km teren 00:53 h Pr.śr.:13.92 km/h Pr.max:34.80 km/h Temperatura:7.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:180 m Kalorie: kcal Rower:Kross Level A6
Sobota, 15 października 2011 | dodano: 15.10.2011

Do Lasu Wolskiego i po okolicy w celu filmowania. Jedna bluzka spodnia i bluza jesienna na wierzch i okazało się, że momentami jest za ciepło. Pomyśleć, że w lecie jeździłem w tym przy 20st C. To było szaleństwo, filmy się zrzucają na neta zobaczymy co z tego wyjdzie. Po "Otwartych .." męczyłem materiał przez kilka dni, ciągle coś nie chciało grać jak trzeba i tym razem zmieniłem taktykę. Tnę i dopiero wrzucam zobaczymy czy to się sprawdzi.

&feature=channel_video_title


Kategoria 2011 Kross Level A6, .Filmowe relacje

Otwarte treningi "Polska na rowery" Kraków

  d a n e w y j a z d u 46.00 km 16.00 km teren 02:12 h Pr.śr.:20.91 km/h Pr.max:44.90 km/h Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:300 m Kalorie: kcal Rower:Kross Level A6
Wtorek, 6 września 2011 | dodano: 06.09.2011

data startu 06.09.2011 17:20
Spotkanie na rogu Błoń. Znowu objechaliśmy Lasek Wolski. Następne spotkanie i objazd 17:45 bo coraz szybciej ciemno się robi.



Kategoria 2011 Kross Level A6, .Filmowe relacje

Otwarte treningi "Polska na rowery" Kraków

  d a n e w y j a z d u 42.50 km 15.00 km teren 02:02 h Pr.śr.:20.90 km/h Pr.max:45.30 km/h Temperatura:19.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:300 m Kalorie: kcal Rower:Kross Level A6
Wtorek, 30 sierpnia 2011 | dodano: 31.08.2011

data startu 30.08.2011 17:45
W dniu dzisiejszym ponownie z narożnika Błoń wystartował trening prowadzony przez Bartosza Janowskiego. Na gorąco po niedzielnym maratonie w Krakowie omawiano ciekawsze przygody na trasie. Dobrze jest kiedy prowadzący trening ma autorytet. Zwycięstwo na koronnym dystansie w tą niedzielę w Krakowie prowadzącego stanowi dobrą reklamę. Celem ponownie był Las Wolski. Jest blisko i zapewnia konieczne warunki terenowe.


Kategoria 2011 Kross Level A6, .Filmowe relacje

Otwarte treningi "Polska na rowery" Kraków

  d a n e w y j a z d u 55.00 km 10.00 km teren 02:29 h Pr.śr.:22.15 km/h Pr.max:48.00 km/h Temperatura:27.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:200 m Kalorie: kcal Rower:Kross Level A6
Wtorek, 23 sierpnia 2011 | dodano: 24.08.2011

data startu 23.08.2011 17:10
twarte treningi Polska na rowery. Tym razem na przy rogu Błoń Krakowskich zebrało się 45 osób, to nowy rekord tej imprezy. Tym razem celem Bartosza Janowskiego, dla zebranych było przejazd trasy mini zbliżającego się maratonu mtb. Niestety coraz wcześniej ściemnia się a jednocześnie trzeba pamiętać, że formuła spotkań przewiduje uczestnictwo w nich osób sporadycznie korzystających z roweru. Dla takich osób docelowy czas pokonania rzeczonej trasy to około 3h. Nie było więc szansy na przeprowadzenie zamysłu do końca. Z kładki nad autostradą w okolicy Kryspinowa podjęta została decyzja o skróceniu trasy. Było to dobre posunięcie, w Lesie Wolskim liczne grupy porwały się na jeszcze mniejsze, które stopniowo docierały do punktu powrotu i startu. Tradycyjne losowanie koszulek zakończono już przy świetle lamp.
Dla mnie osobiście powrót do domu odbył się w asyście burzy a kiedy wnosiłem rower do domu wszystko było już mokre.


Kategoria 2011 Kross Level A6, .Filmowe relacje

Rovinj - Kanał Limski - Vrsar

  d a n e w y j a z d u 59.30 km 0.00 km teren 02:51 h Pr.śr.:20.81 km/h Pr.max:47.80 km/h Temperatura:28.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:560 m Kalorie: kcal Rower:tymczasowy_2
Wtorek, 9 sierpnia 2011 | dodano: 15.08.2011

data startu 09.08.2011 16:18
Tego samego dnia popołudniu wybrałem się w przeciwnym niz wczoraj kierunku a najciekawszy w tą stronę jest Kanał Limski, jedyny fjord w Chorwacji. Wcina się on na kilometry wgłąb lądu. Światło słoneczne płata w wodzie figle, bo góry wyrastające z wody powodują, że świeci od dołu. Dojazd to od strony skąd jechałem zjazd z wysokości ok 170m n.p.m. a na drugą stronę podjazd na ok 120m n.p.m. Natomiast droga do Vrsaru była kręta, mało interesująca, bo ani na niej nie ma widoku, jedziemy w głębi lądu, nic ciekawego się w sumie nie dzieje. Vrsaru sobie nie obejrzałem bo rower musiałem oddać do wypożyczalni przed 20.00 a nie wiedziałem do końca czy powrót nie zajmie mi jednak więcej czasu. Wjechałem tylko pod najbliższą budkę gazeciano - napojową, zatankowałem i podałem tyły. Ponownie przez bardziej widokowy, choć krótszy zjazd i konkretny podjazd no i na Rovinj. Jak się pani w wypożyczalni dowiedziała ile zrobiłem rowerem, który sama też używa za te niecałe dwa dni to trochę chyba jej mina zrzedła i szkoda się zrobiło, że nie trafiła na Niemca czy Włocha, który potrzebował dojechać na plażę i wrócić.




Kategoria 1.Chorwacja, .Filmowe relacje