jacekddd prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w kategorii

.Filmowe relacje

Dystans całkowity:3776.30 km (w terenie 629.20 km; 16.66%)
Czas w ruchu:176:11
Średnia prędkość:21.93 km/h
Maksymalna prędkość:81.36 km/h
Suma podjazdów:25017 m
Maks. tętno maksymalne:164 (93 %)
Maks. tętno średnie:144 (81 %)
Suma kalorii:13088 kcal
Liczba aktywności:51
Średnio na aktywność:75.53 km i 3h 27m
Więcej statystyk

Do pracy i TdP w Krakowie

  d a n e w y j a z d u 23.50 km 0.00 km teren 01:02 h Pr.śr.:22.74 km/h Pr.max:49.20 km/h Temperatura:17.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: 40 m Kalorie: kcal Rower:Merida 904
Poniedziałek, 16 lipca 2012 | dodano: 17.07.2012

Do pracy i TdP w Krakowie
data startu 16.07.2012 16:00
Wyjazd do pracy był a pojedynczych kroplach deszczu. Potem przez okna widać było zawodników zbierających zbierających się na start. Kiedy wyścig ruszył już w najlepsze a potem wrócił do centrum Krakowa wyszedłem z pracy by pokręcić kolaży w miarę możliwości jadąc też fragment równolegle na wyłączonej z ruchu jezdni. Udało się to na Alejach. Oba filmy poniżej.


TdP Kraków zbiórka

&feature=plcp

TdP Kraków relacja

&feature=plcp


Kategoria .Filmowe relacje, 2012 Merida 904

Praca-dom-Błonia-Kryspinów

  d a n e w y j a z d u 63.40 km 1.00 km teren 02:26 h Pr.śr.:26.05 km/h Pr.max:46.50 km/h Temperatura:32.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:100 m Kalorie: kcal Rower:Merida 904
Czwartek, 5 lipca 2012 | dodano: 05.07.2012

data startu 05.07.2012 15:00
Do pracy, potem do domu i na 17:15 na Błonia by nakręcić trochę filmu ze wspólnego treningu dziewczyn na szosie. Materiał jeszcze się pakuje bo miałem małe zaległości. Będzie pewnie jutro.

&feature=plcp

Panie zebrały się bardzo punktualnie i w miłej atmosferze ruszyły na trasę. Towarzyszyłem im do wyjazdu z Kryspinowa. Potem odjechały mi w siną dal.


Kategoria 2012 Merida 904, .Grupa osób, .Filmowe relacje

VIII Tour de UEk - Kraków 2012

  d a n e w y j a z d u 18.40 km 3.00 km teren 00:54 h Pr.śr.:20.44 km/h Pr.max:34.30 km/h Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Kross Level A6
Niedziela, 3 czerwca 2012 | dodano: 04.06.2012

VIII Tour de UEk - Kraków 2012
data startu 03.06.2012 10:45
VIII Tour de UEk - Kraków 2012 Na starcie byłem w ostatniej chwili, podziękowania dla uprzejmej pani, która zechciała jednak przyjąć mój wpis. Ludzie w większości byli już ustawieni na starcie. Numerek przypiąłem gdy sędzia odczytywał nazwiska. Start poszedł mi znacznie lepiej niż 2 lata temu. Wtedy w ogóle nie wiedziałem co się dzieje i z miejsca wylądowałem gdzieś w dalszej części stawki a tu po starcie jakoś tak poszedłem pierwsze winkle, że zyskałem jeszcze kilka dodatkowych pozycji. Z tyłu wzięło mnie kilku mocniejszych, którym start nie poszedł, ja też jeszcze wziąłem może dwie osób no i chyba jechałem gdzieś +/- na nieco tylko lepszej pozycji niż finalna ale po jakichś 3-4 kółkach stwierdziłem, że wyraźnie mam ogonek a było z nim tak. Za mną jechał jakiś człowiek, potem jeszcze 2-3 a za nimi Zieloni w tym Versus. Wyraźnie mieli trudności z szybkim powyprzedzaniem tylu osób, które jednak wyraźniej wolniej od nich jechały. Jak tylko stwierdziłem, że puszczę kogoś by się na mnie nie woził z planem, że jak się zmęczy łatwiej wyprzedzę i utrzymam już pozycję z tyłu nastąpiły przesunięcia, ktoś poszedł trochę do przodu a Zieloni zdołali dojść mnie i ponieważ nie próbowałem nic się bronić wzięli mnie i jechali przodem, Na prostej widziałem, że coś uzgodnili no i zaraz był efekt bo podciągnęli do przodu. Wyraźnie też ich hamowałem na drzewach gdzie mi zwyczajnie nie szło. Nie objechałem tej trasy, rok temu nie jechałem a ogólnie niczego takiego nie mam okazji jeździć. Teraz na tych miejscach zacząłem mocno tracić i w pewnym momencie obaj byli przede mną. Ustaliłem sobie ich za mój punkt odniesienia by widzieć co jest grane. Ktoś tam w międzyczasie wyprzedził mnie na uszosowionym mtb ale zaraz zobaczyłem, że na ostrym skręcie na rogu budynku zaliczył upadek. Chwilę potem znowu mnie doszedł i wyprzedził ale wkrótce zaliczył gumę na tył co było symptomatyczne tego dnia już go na trasie nie widziałem. Zieloni byli tymczasem już dość daleko a ja nie miałem z tyłu chwilowo nikogo, z przodu tylko ich więc był czas by się skupić na tych krętych winkielkach. Zacząłem brać je szczerzej, składać się tam gdzie było nachylenie, więcej korzystać z trawy. Stopniowo się też przy tym rozgrzewałem i zacząłem odzyskiwać to co straciłem. Jechało mi się coraz lepiej i w sumie stopniowo odzyskiwałem to co straciłem głównie do Versusa ale do kolegi przed nim również. Versus się bronił zaciekle i obronił o 1-2sekundy. Nie zaliczyliśmy dubla ale to tylko dlatego, że najmocniejsi rzeczywiście pojechali w elicie. Z naszymi czasami okrążenia mieli byśmy co najmniej po 2-3. Tym razem wyścig bardzo mi się spodobał i odczucie to narastało po każdym kółku choć nie wiedziałem ile ich mam jechać i dopiero przed wjazdem na ostatnie się dowiedziałem, że już blisko. Filmik powstał dzięki Marzenie, która głównie mnie filmowała aż się zacząłem przy montowaniu wycinać bo w końcu bez przesady. Inny też są jest też solidny ślizg jaki zaliczył ktoś w pobliżu mety wkrótce po wjeździe na okrążenie. Po wyścigu krótki rozjazd. 16miejsce


Kategoria .Filmowe relacje, .Starty, wyścigi, rajdy, Marcin, Versus

Skandia Maraton Kraków

  d a n e w y j a z d u 60.50 km 45.00 km teren 02:49 h Pr.śr.:21.48 km/h Pr.max:52.80 km/h Temperatura:21.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:780 m Kalorie: kcal Rower:Kross Level A6
Niedziela, 6 maja 2012 | dodano: 06.05.2012

W dniu dzisiejszym wypadł maraton w Krakowie. Ze względu na to, że coś takiego staje się powoli coraz większą rzadkością postanowiłem wziąć w nim udział. Pojechaliśmy na miejsce z Gienkiem, który planował start w mini. Błonia zastawione niemal w całości, jak tylko znaleźliśmy pod koniec wolne miejsce na auto ostatnie luki już się zapełniały. Numerki pobrane dzień wcześniej na Skandii nie gwarantują spokoju przed startem. Wszystkie sektory oznacza taka sama tabliczka zielonego koloru. No bez przesady a jak ktoś nie jest regularnym uczestnikiem to skąd ma wiedzieć co i jak. Wokół kręciło się conajmniej kilkudziesięciu podobnie jak ja niepewnych gdzie co i jak. W końcu patrząc na numerki innych i pytając ustawiłem się a spiker po chwili potwierdził dobry wybór wyliczając kto w którym sektorze. Czekamy, słońce grzeje, w każdym sektorze luzy, wygląda w sumie jakby po kilkadziesiąt tylko osób stało. No tak ale jak zaczyna się puszczanie ludzi to na skutek sporej liczby sektorów trochę się to ciągnie. Za to po starcie nie ma tragedii natomiast już na pierwszej górce w terenie w Wolskim Lesie jest. Staje się to symptomatyczne wręcz, że na każdym stromym podjeździe spora część by nie rzec większość idzie zamiast jechać. Również wszelkie techniczne utrudnienia pokonywane są jakby bez zapału. Jedziemy i tasujemy się z ludźmi, chwilami oni są szybciej chwilami ja wyprzedzam. Może te wszystkie koszulki mi się mieszają swoimi kolorami. Numerki rozpoznaję nieco później kiedy już regularnie się zmieniamy. Faktycznie wychodzi na to, że jak zwykle stopniowo wyprzedzałem więc to odczucie z początku musiało być mylące. Resztki infekcji wirusowej niestety jeszcze działają. Nie czuję siły jak należy, idzie to trudno i ciężko a po ok 1h jazdy wydaje mi się wręcz, że mało mam pod butem. A tu w międzyczasie przy trasie pojawia się Marcin z zapałem na filmowanie i kilometrami jedzie wyprzedzając i zostając by z różnych ujęć nakręcić czy zrobić fotki. Ja tu próbuję łapać rytm, idzie mi ciężko a co górka ten lekko nas wyprzedza, formalnie przy tym dołując otoczenie i rzuca: "dajesz Jacek", "dawaj pod tą górkę" i inne podobne i tak od Aleksandrowic po Kleszczów gdzieś pewnie. No ale wszystko co dobre musi się skończyć więc nawet i Marcin w końcu odpuszcza a ja tymczasem dalej się męczę. Trochę też mniej piłem niż trzeba i zacząłem odczuwać początki kurczy ale częstsze sięganie do rurki bukłaka pomogło. Kręcenie na niskiej kadencji, chwilami konieczne w zmianach nachylenia czy zakrętach nie idzie tak lekko jak powinno. Siłownię odstawiłem kilka już tygodni temu a poza tym choróbsko się odzywa. Mam gdzieś po 2h takie fazy kiedy wkręcam się chwilę na dobry rytm i na wyższej kadencji kręcę mocno co daje mi parę dodatkowych pozycji ale poza tym są też długie fragmenty gdzie mnie przytyka, nawet nie mam możliwości jakoś się rozruszać i przyspieszyć oddechu. Były trudności w ogóle by wyczuć na co sobie mogę pozwolić. No i jeszcze ten teren. Ogólnie ciekawych podjazdów i zjazdów jak wiadomo jest na tym maratonie nie dużo. No więc początek puszczy Dulowskiej. Myślę sobie "pewnie będzie szutrówką" ale nie, ku mojemu zaskoczeniu dajemy prosto na stromy może nie tak bardzo ale rozwalony w zeszłym sezonie sprzętem leśniczym, prosty zjazd. Środkiem trochę rynna nie do użytku a bokiem, korzenie, kamienie, gałęzie po ścinkach no i owo rozkopanie. Już z dala widać niebieskie sygnały. Stoją tam motocykle ratownicze, policja i niebiosa wiedzą kto jeszcze na wypadek wypadku. Wcześniej z prawej obsługa ostrzega by hamować. Pokiwałem głową i odkrzyknąłem, że wiem co mnie czeka ale pojechałem swoje. To było najsilniej "bronione" miejsce ale w sumie kilka zjazdów widziałem z siedzącymi na nich ratownikami i jak rozmawiałem potem z kilkoma osobami na mecie w sumie wszystkich takie widoki mroziły. Może to dobrze, niech sobie przesadzają ale jak to ma być upowszechniony sport (a dobrze by było) to za tą akcję plus. Niestety na tych niewielu zjazdach i podjazdach plus technicznych odcinkach nie zawsze można było jechać bo jak zauważyłem różnie ludzie jechali. Było kilku, którzy w charakterystycznych sposób na ostro brali podjazdy i jeśli były krótkie sporo mi odchodzili jeśli długie to zostawali na dłużej z tyłu. Inni dawali mocno na krótkich zjazdach gdy było widać przeciwległy podjazd. Ogólnie jednak prawie wszystkie takie ciekawsze miejsca gdzie miałem towarzystwo a była to większość musiałem częściowo przejść bo poprzednicy w dziwnych miejscach się zatrzymywali, większość nawet nie próbując podjąć próby podjechania. Nie pomagało wołanie "nie hamuj zaraz podjazd", czy "to się da zjechać". Potem mnie gonili i wyprzedzali więc powiedziałbym tak: wczoraj (dzień wcześniej) był maraton w Złotym Stoku. Kolega Leszek tam pojechał i z grubsza było tak jak podejrzewałem, że będzie. To znaczy długie podjeżdżanie i techniczne zjazdy. Gdyby tego więcej było tu w Krakowie, a mogłoby spokojnie być, to całkiem inaczej ułożyła by się stawka bo tak jak większość jechała spokojnie mogliby wziąć rowery przełajowe albo nawet szoski ;-) Pogoda dopisała, było poprostu prześlicznie, ubłociłem się w sumie w jednej kałuży, w którą tak się złożyło, że wjechaliśmy grupą i błoto zdołało od sąsiada strzelić mnie pod okulary z prawej w oko! plus było sucho i kurzyło się. Charakter trasy był taki, że mocny wiatr z zachodu wpłynął na pewno na szybszy powrót. Na końcówce przed Wolskim przy cmentarzu na Bielanach po podjeździe zdałem sobie sprawę z tego, że trzeba powalczyć o pozycję bo trochę ludzi przede mną blisko jedzie. Od Obserwatorium udało mi się do Kazamaty dotrzeć tak, że wyprzedziłem wszystko co się dało, tył mnie nie gonił przód nie był widoczny no więc jadę sobie spokojnie z postanowieniem by się nie dać ew. na zjeździe ale to przecież będzie słychać więc nikt mnie nie zaskoczy. No to jadę. Trochę dropów, poszedłem je trochę szybko ale opanowuję i niestety ku mojej konsternacji z tyłu słyszę wyraźnie pracę zawieszenia. Ktoś mnie dogania a ja tu ledwo ten zjazd przeżyłem! no co jest? Daję na ostatnim fragmencie, składam się też w dwa zakręty najlepiej jak potrafię by tu nie stracić zakładając, że teraz to już asfalt i płasko więc jak to nie jest czołówka giga to się nie dam choćbym do sprintu przed metą musiał się czarować. Zerkam w bok gdy po skręcie ścieżka w lesie jest tuż obok za taśmą i mam ochotę wybuchnąć śmiechem. Faktycznie dogania mnie czołówka giga ale to nie zawodnik tylko motocykl robił sobie dystans i podgonił na zjeździe. Kurcze uciekałem motocykliście ! to jest już chore. Na wałach dochodzi mnie ktoś z giga a ja spokojnie patrzę co przede mną. Kogoś tam łyknąłem ale jedziemy z wiatrem ok 35km/h a nogi są już takie ciężkie. Szanse są zerowe. Wjazd na Błonia i do finiszu. No i taki widok mi przelatuje przed oczyma. Człowiek przede mną chwilę temu jeszcze chyba 50-70m teraz jest tylko kilkanaście i co ciekawe przejeżdża przez ulicę tak: pierwszy krawężnik płaski, drugi stromy uderza tyłem, płyty przy trawie to samo. Musiało go to spowolnić. Na mnie podziałało jak płachta na byka. Z asfaltu zrobiłem baniego na chodnik, z chodnika zdążyłem zrobić baniego na trawę i zjazd. Wszystko prawie bez straty prędkości i gazu za nim. Doszedłem go, przed nim kilka metrów następny, cisnę do każdego wołając "finisz: by zachęcić do walki o miejsce. Niby brak reakcji ale jeden z nich ruszył za mną. Skandia zrobiła mnóstwo tasiemek na Błoniach więc my po tych okropnie wertepiastych pozostałościach kretowin walczymy ze sobą a ja widzę jakieś 20m conajmniej z przodu jeszcze jedną ofiarę ale nie ma szans przecież już tak blisko, jeszcze tylko zakręt. Ledwo już oddycham, obrotomierz wyskoczył za skalę chyba już przy pierwszym z dwóch za mną. A tu zakręt i jeszcze za nim wyłania się kolejny więc jestem bliżej a meta ciągle daleko, wchodzimy w ostatni prawy łuk, jadę szerzej lewą, spodziewam się walki więc dwa biegi niżej i cisnę resztki z resztek. Odpuścił i zostawiam go za sobą dobre 10m. Na mecie ciężko dysząc dziękuję za walkę. Podjeżdża jeden z wcześniej wyprzedzonych mówi, że próbował odzyskać pozycję i gonił po czym kładzie się i leżąc dyszy, łapią go kurcze. Taki finisz mi się podoba. Maraton jest jaki jest ale rywalizacja poprawia wszystko. Chwilę rozmawiamy, oddech się uspokaja, z tyłu ogłaszają kolejnego gigowca na mecie. Podjeżdżam zerknąć, oglądam sklepiki, tradycyjnie szukając spodenek 3/4, mineralna, banany, poczęstunek (bez rewelacji). Rundka wokół Błoń by nie zastygnąć i do auta. W drodze do domu pierwsze kropelki deszczu.

Skandia Maraton Kraków

2:49:43, 125open/370, 120M/K, 17M4/52, 207(42:38)I-mczas
data startu 06.05.2012 11:10
czas zwycięzcy 2:03:28 Kowalczyk Michał



http://youtu.be/PjQ4M35sCYY


http://youtu.be/sE1fu2yiXF4


... i jeszcze film od Marcina
http://www.endomondo.com/profile/2880032

w który dosłownie wplótł spory kawałek wspólnej jazdy

&feature=player_embedded#!

.. normalnie jak jakiś pro mam własny filmik z wyścigu bo podążała za mną jednoosobowa ekipa filmowa. Dziękuję Marcinie!


Kategoria .Starty, wyścigi, rajdy, 2012 Kross Level A6, .Filmowe relacje, Kacper, Leszek, Marcin

Błonia-Aleksandrowice-Nielepice-Aleksandrowice-Krzeszowice-Kraków

  d a n e w y j a z d u 92.50 km 0.00 km teren 03:45 h Pr.śr.:24.67 km/h Pr.max:55.00 km/h Temperatura:0.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:1000 m Kalorie: kcal Rower:Merida 904
Niedziela, 8 kwietnia 2012 | dodano: 08.04.2012

data startu 08.04.2012 11:30
Wczoraj Axi napisał proponując traskę ostatecznie o 14:20. Kręciliśmy się pomiędzy Aleksandrowicami, Kochanowem, Nielepicami i Krzeszowicami. Gdy wyjeżdżałem było ok. 2st. C, w międzyczasie pojawiły się pierwsze płatki śniegu a wiatr zniechęcał do postoju. Ponieważ byłem co mi się rzadko zdarza przed czasem zrobiłem sobie jeszcze rundkę wokół Błoń. Kiedy wróciłem no miejsce zbiórki dojechał właśnie Gregu (Grzegorz) na kultowym Bianchi. Mając chwilę trochę pogadaliśmy a za parę minut był Axi i zrobiliśmy małe zestawienie kto jest najlepiej ubrany. Wyszło, że Gregu. O czymś nie wiedziałem co wyszło po drodze, a mianowicie Axi miał plan trasy, która starała się zaliczyć wszystkie okoliczne podjazdy, na których obaj zasuwali pod ile się da. Ja natomiast pojechałem z planem na jazdę z umiarem więc na każdych górkach mnie zostawiali ale zwykle tylko na kilkanaście sekund rzadziej na 1-2min. W pewnej chwili Axi stwierdził, że koniec treningu mocy i od tej pory pod górki jechał już powolutku i spokojnie. Zrobił swoją normę i koniec. W drodze zaczęła się śnieżyca. W Krzeszowicach przystanęliśmy by coś skubnąć i się napić. Potem było mi tak zimno, że dostałem dreszczy by się zagrzać pod pierwsze górki jechałem mocniej. Asfalt głównie mokry, wiatr, opady śniegu. W pewnym momencie Koledzy docenili moje gogle. Ciekawe w sumie warunki zrobiły się ostre ale jechaliśmy w zespole nie nastawionym na żadne narzekania.



&list=UUlICzv-IeYbXnZlJNSgDI0g&index=1&feature=plcp


Kategoria 2012 Merida 904, 2012 wytrzymałość, Axi, Gregu, .Filmowe relacje

Sułkowice-Myślenice-Dobczyce-Wiśniowa-Myślenice-Kraków

  d a n e w y j a z d u 129.60 km 0.00 km teren 04:48 h Pr.śr.:27.00 km/h Pr.max:60.00 km/h Temperatura:16.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:900 m Kalorie: kcal Rower:Romet Sport
Sobota, 24 marca 2012 | dodano: 24.03.2012

data startu 24.03.2012 19:25
W ten weekend na rowerowaniu było wiele propozycja wyjazdów w sobotę i prawie się nam to wszystko wymieszało. Po chwili z chaosu wyłoniło się co i jak. Ustaliliśmy z Gruberem - Robertem, traskę wedle Jego propozycji z małymi tylko moimi modyfikacjami i pojechaliśmy ją. Gruber na płaskich odcinkach dawał przez pierwsze 60km na tyle mocna, że niewiele mogłem wnieść do rzeczy. Jeśli On dawał koło przez 5-7km to ja zmianę na 1km góra dwa. Dopiero na pagórkach powyżej 60km trochę się to wszystko uspokoiło i zaczęliśmy jechać pracując równiej i tak udało nam się utrzymać niezłą przeciętną i rytm aż do końca.



&list=UUlICzv-IeYbXnZlJNSgDI0g&index=1&feature=plcp


Kategoria 2012 Romet Sport, 2012 wytrzymałość, Gruber-Robert, .Filmowe relacje

Krk-Skawina-Kalwaria-Maków-Pcim-Siepraw-Krk

  d a n e w y j a z d u 155.70 km 0.00 km teren 06:29 h Pr.śr.:24.02 km/h Pr.max:69.70 km/h Temperatura:18.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:1600 m Kalorie: kcal Rower:Romet Sport
Sobota, 17 marca 2012 | dodano: 18.03.2012

data startu 17.03.2012 09:40
Tak, ubrany byłem dzisiaj ciągle jeszcze na zimowo. Miałem taką cichą nadzieję, że w górach będzie leżał śnieg i wtedy zrobi się zimno. Guzik z tego wyszło. Śnieg leżał co prawda ale powiewy zimna dały tylko tyle, że w Bieńkówce pod sklepem Furman i Lucio siedzieli w słońcu przyjemnie się wygrzewając a ja w cieniu próbując trochę się schłodzić. Versus zaraz za Tyńcem chciał rozsądnie odpuścić ale trochę się wszyscy zmitygowaliśmy i namówiliśmy Go by jechał z nami tak więc w sumie On i Marcin odpuścili dopiero przed Kalwarią.
No to kilka może faktów w małym zestawieniu bo po co opowiadać znowu coś co Furman dobrze opisał:
- mój licznik zanotował 6h29min obracania się koła a track gps tylko 6g 2min



co jest grane zapytacie? dla kategorii szosa mam dolny limit 5km/h
po odliczeniu 2min zostaje 25min podjazdów z prędkością dla gps'u niższą niż min. to właśnie moje przełożenie 40x23 na starych 27calach coś jak 28 dzisiaj, gdybym nie próbował "nadążać" za tymi wycinakami wszystko bym podjechał i to >5km/h bo w zeszłym roku mi się nic nie wyłączało a tak pod Makowską prowadziłem jakieś 100m (2min) a tempo jazdy było właśnie takie .. (żmijka z czarowaniem to dla tracka <5km/h),
- do Kalwarii było ok, od Kalwarii czekali bo urywali mnie na każdym dłuższym podjeździe, a od Myślenic to dosłownie na każdym,
- od Tokarni aż do Myślenic chłopaki lecieli ogólnie 40km/h + i miejscami wzdłuż Zakopianki podkręcali jeszcze, (patrz profil prędkości),
- prawie nic nie sfilmowałem, wyjęcie aparatu na zjeździe = samobójstwo Vmax=69,7 ponad 6dych regularnie, lub zakręty, na prostym tempo albo już są daleko i nic nie widać, a jak trzymam koło i wyjmę to już się urwałem, powstało więc streszczenie 4minutowe

&list=UUlICzv-IeYbXnZlJNSgDI0g&index=1&feature=plcp

- w sumie przejechał bym sam tą trasę w podobnym tempie +/-0,5km/h wysiłek na pogoni dobijał skutecznie psując podjazdy,
- dobra trasa, piękna pogoda, super widoki, solidne towarzystwo, 155,7km-6h29min- przewyższenia >1600m,
- na koniec trzeba to przyznać macie cierpliwość Panowie, żeby się tyle naczekać na kogoś a tak to jest jak ktoś nie zostawia a Furman nie zostawia i jak ktoś nie odpuszcza a ja nie odpuszczam choćbym miał paść.


Kategoria 2012 Romet Sport, 2012 wytrzymałość, Furman, Marcin, Versus, Lukcio, .Filmowe relacje

Trasa Czernichów-Łączany-Zator-Bolęcin-Rybna-Czernichów-Jeziorzany-Krk

  d a n e w y j a z d u 112.60 km 0.00 km teren 04:45 h Pr.śr.:23.71 km/h Pr.max:58.50 km/h Temperatura:6.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:560 m Kalorie: kcal Rower:Romet Sport
Sobota, 3 marca 2012 | dodano: 03.03.2012

Trasa Czernichów-Łączany-Zator-Bolęcin-Rybna-Czernichów-Jeziorzany-Krk
Sobotnia trasa wytrzymałościowa. Wplotłem w nią fragmenty wspólnej jazdy w grupie z Axi'm z traski w zeszłym roku. Początek po płaskim choć pod wiatr nadal silny raczej źle mi się jechało i to właśnie przez wiatr nie mogłem złapać dobrego rytmu. Dziwna sprawa, pomimo przejechania zimy i tak czuję się jakbym nie miał zupełnie kondycji. Jedyna różnica jaka daje do myślenia to fakt, że w lutym nie objechał bym sobie tak ot niczego >100km. No to może coś to da - oby tak było. Trochę wertepków, trochę ciężko na podjazdach ale tak ogólnie no i pod koniec już byłem po tej walce z wiatrem na początku zmęczony. Poza tym zaczyna się zabawa z przegrzewaniem bo ubrany byłem ciepło i generalnie pod wiatr wszystko jest ok ale na podjazdach w miejscach osłoniętych lub w trakcie niezbyt szybkiej jazdy z wiatrem to już całkiem inna sprawa. Wróciłem już drugi raz i rękawy miałem całkiem mokre co jest wyraźnym znakiem, że trzeba z części ciuchów stopniowo będzie rezygnować. Poza tym pogoda rewelacyjna, chłodny napływ wyżowych przejrzystych mas powietrza, daleka widoczności i mnóstwo słońca.




Kategoria .Filmowe relacje, 2012 Romet Sport, 2012 wytrzymałość

Łyżwy

  d a n e w y j a z d u 9.30 km 9.30 km teren 01:00 h Pr.śr.:9.30 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:-7.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:
Niedziela, 12 lutego 2012 | dodano: 12.02.2012

data startu 12.02.2012 12:16
czas jazdy 01:00:00
Znowu łyżwy, w sumie z punktu widzenia treningu to powinienem wykasować przebieg a wpisać całkowity czas, bo te przerwy, które zebrał gps to postoje z dyszeniem po utracie rytmu, których szczególnie wczoraj było dużo. Dzisiaj pierwszy raz uchwyciłem balans nieco lepiej i nawet przejazd przez nierówności wydał mi się znacznie łatwiejszy niż wczoraj choć faktem jest, że dzisiaj nie zapędziłem się na te zachodnie części gdzie jest znacznie mniej równo. W tej chwili podsumowanie weekendu to wczoraj 1h47' i dzisiaj 1h33' czyli ponad 3h to teraz żeby trening był specyficzny trzeba by wrzucić popołudniu stacjonarkę. Nie wiem czy się zdobędę.




Kategoria .Filmowe relacje, z.Tripskating, Marzena

Łyżwy

  d a n e w y j a z d u 6.90 km 6.90 km teren 00:40 h Pr.śr.:10.35 km/h Pr.max:17.20 km/h Temperatura:-10.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:
Sobota, 11 lutego 2012 | dodano: 11.02.2012

Łyżwy
data startu 11.02.2012 14:00
Dzisiaj w gronie rodzinnym łyżwy, miałem nadzieję na lepsze prędkości ale lód pokryła warstwa śniegu mocno ograniczając prędkość i kryjąc nierówności. Wolę jednak rower nawet na śniegu ina lodzie.




Kategoria .Filmowe relacje, z.Tripskating, Marzena